| | Tak się rozkręca forum :) | |
| | |
Author | Message |
---|
W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 7:16 am | |
| Rozdział I Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ? Rozdział II Mecho nie żyje. Rozdział III Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy. Rozdział IV Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk......... - Code:
-
j4ro: wild jak mozesz ozywiac mecha, gdy opowiadamy o przeszlosci w ktorej mecho zyje? :P Albo ja nie ograniam :D | |
| | | Meszek Team member
Posts : 37 Join date : 2008-09-22
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 8:09 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej ... | |
| | | HerrOdyn Admin
Posts : 185 Join date : 2008-09-20 Age : 32 Location : Poland Gdynia
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 8:30 am | |
| - Code:
-
Fajnie Wild, że czytasz co inni piszą, nie martw się J4ro OGARNIASZ 8) , btw Jarek KOD jest mój :):):) Rozdział I Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ? Rozdział II Mecho nie żyje. Rozdział III Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy. Rozdział IV Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator) Wiem, wiem powiedział. . . | |
| | | W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 9:54 am | |
| dziwne, bo zmieniałem tego posta bo sie skapnąłem po chwili że sie pomylilem. nie wiem co sie stalo z zedytowanym postem | |
| | | W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 9:57 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało.... | |
| | | J4ro Team member
Posts : 127 Join date : 2008-09-24
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 16, 2009 12:59 pm | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidoczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu... | |
| | | W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Tue Feb 17, 2009 3:01 pm | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidoczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła.........(LUDZIE PISZCIE) | |
| | | J4ro Team member
Posts : 127 Join date : 2008-09-24
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Wed Feb 18, 2009 4:12 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się... | |
| | | W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Wed Feb 18, 2009 9:40 am | |
| Rozdział I Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ? Rozdział II Mecho nie żyje. Rozdział III Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy. Rozdział IV Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator) Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha. Rozdział V Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo....(PS. KTO JEBNĄŁ BYKA "ŚWIERZE MIESO"? Piszemy ładnie, więc wysilcie się i używajcie polskich znaków, interpunkcji itp, potem na maturze czy w CV będzie "zdanżam", "damy coś dziecią" "wyszłem" J4ro: To mecho ) | |
| | | sklej Team member
Posts : 94 Join date : 2008-09-22 Age : 38 Location : Lodz/Poland
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Wed Feb 18, 2009 3:04 pm | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha.
Rozdział V
Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo po polu ścinając tysiące kłosów z każdym przejechanym metrem. Nagle coś zmąciło spokój drzemiących zwierząt stajennych, a po chwili zorientował się i zaabsorbowany żniwami kombajnista. Niebo zasnuło się czarnymi jak heban chmurami, zerwał się wiatr porywisty jak na Seszelach i w oddali coś zaczęło huczeć niczym stado rozjuszonych byków wybiegających na Corridę. Każdy świadek tych zmienionych okoliczności był świadom co się dzieje. Każdy znał legendę wpajaną już najmłodszym dzieciom. Wiadomo było że chodzi o... | |
| | | HerrOdyn Admin
Posts : 185 Join date : 2008-09-20 Age : 32 Location : Poland Gdynia
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Thu Feb 19, 2009 8:50 am | |
| Rozdział I Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ? Rozdział II Mecho nie żyje. Rozdział III Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy. Rozdział IV Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator) Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha. Rozdział V Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo po polu ścinając tysiące kłosów z każdym przejechanym metrem. Nagle coś zmąciło spokój drzemiących zwierząt stajennych, a po chwili zorientował się i zaabsorbowany żniwami kombajnista. Niebo zasnuło się czarnymi jak heban chmurami, zerwał się wiatr porywisty jak na Seszelach i w oddali coś zaczęło huczeć niczym stado rozjuszonych byków wybiegających na Corridę. Każdy świadek tych zmienionych okoliczności był świadom co się dzieje. Każdy znał legendę wpajaną już najmłodszym dzieciom. Wiadomo było że chodzi o ducha małego chłopca, który zginął pod kombajnem 10 lat temu, ale co u licha ma ten chłopiec i ta legenda do naszej historii ? A właśnie, duch chłopca miał być jednym z dwójki śmiałków którzy mieli pomóc matce Mecha w wypakowaniu zakupów, TFU ożywieniu Mecha, dlaczego ? No bo nie dość, że nie żył to jeszcze nie miał rąk i nóg. - Code:
-
patrz rozdział 3, nawiązanie, niech ma to jakiś sens :) Chłopiec miał na imię. . . | |
| | | sklej Team member
Posts : 94 Join date : 2008-09-22 Age : 38 Location : Lodz/Poland
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Thu Feb 19, 2009 9:33 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha.
Rozdział V
Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo po polu ścinając tysiące kłosów z każdym przejechanym metrem. Nagle coś zmąciło spokój drzemiących zwierząt stajennych, a po chwili zorientował się i zaabsorbowany żniwami kombajnista. Niebo zasnuło się czarnymi jak heban chmurami, zerwał się wiatr porywisty jak na Seszelach i w oddali coś zaczęło huczeć niczym stado rozjuszonych byków wybiegających na Corridę. Każdy świadek tych zmienionych okoliczności był świadom co się dzieje. Każdy znał legendę wpajaną już najmłodszym dzieciom. Wiadomo było że chodzi o ducha małego chłopca, który zginął pod kombajnem 10 lat temu, ale co u licha ma ten chłopiec i ta legenda do naszej historii ? A właśnie, duch chłopca miał być jednym z dwójki śmiałków którzy mieli pomóc matce Mecha w wypakowaniu zakupów, TFU ożywieniu Mecha, dlaczego ? No bo nie dość, że nie żył to jeszcze nie miał rąk i nóg.
Chłopiec miał na imię Kabała! I wyróżniał się tym, że... | |
| | | J4ro Team member
Posts : 127 Join date : 2008-09-24
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Sat Feb 21, 2009 10:20 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha.
Rozdział V
Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo po polu ścinając tysiące kłosów z każdym przejechanym metrem. Nagle coś zmąciło spokój drzemiących zwierząt stajennych, a po chwili zorientował się i zaabsorbowany żniwami kombajnista. Niebo zasnuło się czarnymi jak heban chmurami, zerwał się wiatr porywisty jak na Seszelach i w oddali coś zaczęło huczeć niczym stado rozjuszonych byków wybiegających na Corridę. Każdy świadek tych zmienionych okoliczności był świadom co się dzieje. Każdy znał legendę wpajaną już najmłodszym dzieciom. Wiadomo było że chodzi o ducha małego chłopca, który zginął pod kombajnem 10 lat temu, ale co u licha ma ten chłopiec i ta legenda do naszej historii ? A właśnie, duch chłopca miał być jednym z dwójki śmiałków którzy mieli pomóc matce Mecha w wypakowaniu zakupów, TFU ożywieniu Mecha, dlaczego ? No bo nie dość, że nie żył to jeszcze nie miał rąk i nóg.
Chłopiec miał na imię Kabała! I wyróżniał się tym, że jego głos słyszą zarówno żywi i umarli. Był więc jedynym kontaktem ze świata duchów, który mogły przekazać wskazówki Mechowi co ma robić aby zostać wskrzeszonym. Teraz gdy on sam nie żył potrafił przemawiać do żyjących ze świata umarłych, a po 10-letnim treningu zdobył umiejętności materializacji jako duch w świecie żywych. Towarzyszyły jednak temu powyższe zjawiska, a każdy taki spacer po ziemi wymagał energii, którą kabała mógł zdobyć tylko pochłaniając duszę młodego chłopca. Widadomo było, że Kabała poświęcił kogoś aby przespacerować się po świecie żywych. W domu rodziny małego Hubertusika słychać było płacz i lament. Właśnie owy młodzieniec został wybrany przez Kabałę... | |
| | | J4ro Team member
Posts : 127 Join date : 2008-09-24
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Mon Feb 23, 2009 2:44 pm | |
| Czemu nikt nie piszę historyjki? | |
| | | W1ldfire Team member
Posts : 127 Join date : 2009-02-04
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) Tue Feb 24, 2009 5:47 am | |
| Rozdział I
Pewnego radosnego przedpołudnia Odyn z nudów napisał debilny temat o pisaniu jakiejś historyjki, gdy przeczytał go Sklej zadzwonił telefon - to mogło oznaczać tylko jedno... zapalnik podłączony do telefonu z bombą eksplodował niszcząc cały budynek, gdy Jaro usłyszał o tym w wiadomościach postanowił, że razem z całym EES odwiedzą Skleja w szpitalu ( Sklej miał lekkie obrażenia ręki i lewej strony mózgoczaszkośródgłowia, stwierdził doktor Lubicz ), niestety przeszkodzić mu chciał Mati, który wie, że w teamie jest teraz jedno wolne miejsce. Z ta widza Mati szybko polecial do swojego mejta Jara aby ten pomogl mu usunąc ten problem poprzez wytłumaczenie mu że Sklej nawet z większymi obrażeniami mózgoczaszkośródgłowia i ręki byłby lepszy niż on. Dlatego Mati postanowił iść do swojego mejta Odyna, który tak naprawde nie jest jego mejtem. -Kurwa czy ja mam jakiegoś mejta - pomyślał Mati robiąc 3 Bassiliusa na Zeusie i postanowił, że tego wieczora wbije na fejku na DCE. Na kanale DCE Mati doznał szoku dowiedział się, że przed nim jeszcze długa droga zanim nauczy się podstaw doty, nie tracąc ani chwili wszedł w pierwszy lepszy -arem i powiedział sobie w duchu, teraz będę pawnił, trafił mu się Pudge. Po przeczytaniu co robią jego Skille Mati postanowił wymaksować Flash Heapa. -Nie dość, że odporność na magię, to jeszcze jak stealne to mi str doda - powiedział głośno. Nie wiedział jednak o jednym na pubie jak to na pubie, ledwo co zdążył wyjść z bazy a tu host liwnoł. Po tej smutnej przygodzie postanowił wyjść na dwór bez butów, ale w czapce, nie spodziewał się, że zobaczy tam zdrowego już Skleja, który przyjechał z Łódzkiego szpitala żeby omówić z Jarem strategię na najbliższe CW, zobaczyć jakie ma skille sztormowa Panda i zjeść przez Jara własnoręcznie zrobione kopytka. Jakież było jego zdziwienie, gdy z klatki Jara zobaczył pełzającego, bosonogiego Matiego w czapce: -Co zrobiłeś z Jarem, noobie?! - wykrzyknął i zamachnął się na niego kulą, którą trzymał w prawej ręce. Mati odrzekł: -Postanowiłem żyć według wszystkich nakazów biblii, gdzie napisane jest, że można nosić ubrania zrobione z jednego materiału. Jako że buty moje były filco-bakelitowe musiałem je zdjąć. Zmieniłem się, pozwólcie mi chociaz popatrzec jak gracie !!. Wtem z klatki wyszedl Jaro w naszyjniku z kopytek w masce voodoo wykrzykując - Mati wybieraj: kanapka z klocem czy syfna szczota. Mati wybrał syfną szczotę. Jako że cudowne właściwości syfnej szczoty zadziałały w try-mi-ga Mati stał się zwinny i pomysłowy. Nie zwlekając ani chwili złapał się za harmoszkę i zaczął wygwizdywać wesołe rytmy w celu zjednania sobie członków drużyny, niekompletnej drużyny, ponieważ nie było tam Mecha. Gdzie jest Mecho ?
Rozdział II
Mecho nie żyje.
Rozdział III
Gdzieś w średnio-mało-dużej wielkości miejscowości w środkowo-północno-wschodnio-zachodnio-południowej Polsce stała sobie mała chatka, w niej mieszkała stara matka, matka Mecha, przeczuwała, że jej syn nie żyje, ale to nie problem bo jest czarownicą. Gdyby tylko znalazły się dwie osoby który pomogą jej odprawić "rytuał przywołania" może by się udało, ale niestety jedna z nich nie ma rąk i nóg, a druga nie żyje, oboje mieszkali w tym samym budynku co Sklej. Pozostaje jedno wyjście. Trzeba zebrać wykwalifikowaną drużynę aby odbyć podróż do wnętrza ziemii aby odnaleźć Amulet Salcesonowego Misia Pysia, który przed dezintegracją przez siły pozaziemskie ukrył go głęboko pod ziemią. Nie tracąc ani chwili, czarownica udała się w droge, wcześniej jednak sama wypakowała zakupy.
Rozdział IV
Cofamy się w przeszłość aby dowiedzieć się jak u liszka zginął Mecho Kiedy Sklej był jeszcze w szpitalu Mecho odwiedził go, jednak spotkał tam wielkiego, ohydnego, bez plecowego pudga ktory wykrzykujac SWIERZE MIESO zaczal ganiac go po szpitalu. Sklej pomyslal:"najwazniejszy jest teamplay" i rzucil butcherowi swoja noge na pozarcie . Nikt oprocz skleja jednak nie wiedzial ze jego noga ma osci! wiec natychmiast się nią zadławił. Jako że przełyk pudga jest niebywale czuły biedna kreatura zmarła w strasznych męczarniach. Otrzyjcie łzy! Nie ma tego złego co na dobre wychodzi. Po chwili ze zwłok Pudga zaczął unośić sie dziwny zielono-niebiesko-różowy dym i wyłonił się z niego Dżin. - Byłem uwięziony w tej bestii przez 10 000 lat! Spełnie wasze trzy życzenia! - powiedział. - Chce natychmiast wyzdrowieć! - zakrzyknął Sklej. Zahuczało, zaśmierdziało i widzimy Skleja, który całkiem zdrowy tańczy dziwne połączenie Krakowiaka z Makareną na środku szpitalnego korytarza. - A teraz drugie życzenie. - powiedział dżin. - Ożyw Mecha!!! - wykrzyknął rozradowany Sklej, nieprzestając przy tym wywijać piruetów na korytarzu szpitalnym. - Bacz me słowa śmiertelniku! Owszem, potrafię uleczać rany i tym podobne, jednak resurekcja to coś zupełnie innego. Wymaga dużo energii, a do tego ożywiony będzie posiadał od tej chwili pewien losowy efekt uboczny, możliwości, co się mu stanie jest nieskończenie wiele. - Nie interesuje nas to! - zawołał zdesperowany Sklej. - Mecho to mój krajan! - kontynuował. - A więc dobrze..... Wnet coś zaszemrało, zza rogu wyszedł tajemniczy ninja który przedstawił się jako strażnik przywróconych do życia przez dżina. Nagle tajemniczy błysk i NIESPODZIANKA Mecho nie umarl tylko schowal sie za rogiem. Zdenerwowany Dżin powiedzial ze nikt nie bedzie sobie zartowal ze smierci i odebral Sklejowi jego 2 zyczenia. Rozgoryczony Sklej sam wyzdrowiał. (narrator) wszystko elegancko, ale jak do kurwy nędzy zginął Mecho (/narrator)
Wiem, wiem powiedział młodszy starszy sierżant sztabowy Kaźko. To było tak, że gdy Mecho wracał z udanej domówki na ulicy Sezamkowej coś w oddali zabulgotało i wyłoniła się mała prawie niewidczna żabka, o dziwo trawa wokół niej pokrywała się szronem gdy przechodziła po niej. Mecho zauważył, że potrafi kierować ową żabką własnymi myślami, pomyślał: - Fajnie mieć taką żabkę, chyba wezmę ją do domu. Podczas jego powrotu żabką zaczęło telepać. Po chwili zmieniła się w ropuszkę, która odzywając się ludzkim głosem rzekła: teraz, gdy zmieniłam się w ropuszkę, mogę kierować myślami innych. Chyba wypróbuję to na tobie, koleżko. Ropuszka, koncentrując się, wyzwoliła straszliwego pierda, że Mecho o mało stracił przytomność. - O czym to ja mówiłam? A o kierowaniu myślami innych.- Mecho wbrew swojej woli zaczął pełzać po ziemi w błocie i poszczanym przez psy śniegu. Resztkami woli omijał tylko świeże psie kupy, których oczywiście o tej porze nie brakowało. Wreszcie spostrzegł, że znajduje się na krawędzi Otchłani Śmierci. Wtem z nikąd pojawił się olbrzymi roztocz. Jako że był wzrostu Mecha nie trzeba było długo czekać. Wielki pajęczak wziął biednego młodzieńca za spory kawał kurzu i zjadł go na miejscu. Żabko-ropuszka uciekła jak z bicza strzelił. Oto historia śmierci Mecha.
Rozdział V
Był piękny letni dzień. Zboże lśniło zachwycającym błyskiem w słońcu, zwierzęta stajenne ucinały sobie właśnie drzemkę, kombajn pędził żwawo po polu ścinając tysiące kłosów z każdym przejechanym metrem. Nagle coś zmąciło spokój drzemiących zwierząt stajennych, a po chwili zorientował się i zaabsorbowany żniwami kombajnista. Niebo zasnuło się czarnymi jak heban chmurami, zerwał się wiatr porywisty jak na Seszelach i w oddali coś zaczęło huczeć niczym stado rozjuszonych byków wybiegających na Corridę. Każdy świadek tych zmienionych okoliczności był świadom co się dzieje. Każdy znał legendę wpajaną już najmłodszym dzieciom. Wiadomo było że chodzi o ducha małego chłopca, który zginął pod kombajnem 10 lat temu, ale co u licha ma ten chłopiec i ta legenda do naszej historii ? A właśnie, duch chłopca miał być jednym z dwójki śmiałków którzy mieli pomóc matce Mecha w wypakowaniu zakupów, TFU ożywieniu Mecha, dlaczego ? No bo nie dość, że nie żył to jeszcze nie miał rąk i nóg.
Chłopiec miał na imię Kabała! I wyróżniał się tym, że jego głos słyszą zarówno żywi i umarli. Był więc jedynym kontaktem ze świata duchów, który mogły przekazać wskazówki Mechowi co ma robić aby zostać wskrzeszonym. Teraz gdy on sam nie żył potrafił przemawiać do żyjących ze świata umarłych, a po 10-letnim treningu zdobył umiejętności materializacji jako duch w świecie żywych. Towarzyszyły jednak temu powyższe zjawiska, a każdy taki spacer po ziemi wymagał energii, którą kabała mógł zdobyć tylko pochłaniając duszę młodego chłopca. Widadomo było, że Kabała poświęcił kogoś aby przespacerować się po świecie żywych. W domu rodziny małego Hubertusika słychać było płacz i lament. Właśnie owy młodzieniec został wybrany przez Kabałę jako ofiara dla ducha. Hubertus próbował przekonać innych o swojej przydatności majacząc coś o miejscu zwanym ligą. Podawał przy tym różne cyfry i imiona takie jak Omini czy Kiop. Były to zapewne osobowości Hubertusa, które próbowały wyjść na światło dzienne. Nie trudno się było domyślić, że chłopiec cierpiał po prostu na zespół Matiego i roztrojenie jaźni... | |
| | | Sponsored content
| Subject: Re: Tak się rozkręca forum :) | |
| |
| | | | Tak się rozkręca forum :) | |
|
| Permissions in this forum: | You cannot reply to topics in this forum
| |
| |
| |